Nieubłaganie surowe żądania wypowiadają ci, którzy prowadzą dziecko w ten nieznany mu, obcy, narzucony przez historię i otoczenie świat wiedzy. Żądają uwagi, skupienia i systematyczności. Jakże to obce dla duszy dziecka, gdzie żywa spostrzegawczość, motylowa ruchliwość są prawem, zasadą, koniecznością. Tam żądają pracy nad książką, tu dziecię rwie się do natury i życia; każą mu myśleć, zastanawiać się, ono chce patrzeć i pytać; przygważdżają umysł jego do jednego przedmiotu, ono pragnie ich musnąć dziesiątki. Czy nie można wyzyskać właściwości usposobienia dziecka, czy w zasadzie "wszystko zgodnie z naturą" nauczanie, rozwój duszy dziecka, rażący ma stanowić wyjątek; czy nie można usunąć goryczy okresu szkolnego, nie można zwrócić dziecka do życia, pozwolić mu pytać i powoli rozwijać jego umysł tak, by samo wiedzieć chciało to, co stanowi rdzeń wiedzy? Tak czynić można i należy. Dlaczego więc tego nie czyniono do dziś dnia? Bo trudno jest przyszłość skrzesać z przeszłości, bo każdy postęp powoli kroczy, bo myśl rozumna sto razy musi się powtórzyć, nim raz zakwitnie czynem.
Fragment zaczerpnięty z pisma "Wędrowiec" 1900 r. nr 10
Dodaj komentarz