Tak jak obiecałam, podzielę się z Wami najprostszym sposobem na domową uprawę kiełków.
Nie wymaga on ani ziemi, ani tak zwanej kiełkownicy.
Co robimy?- Płuczemy nasiona.
- Namaczamy je w słoiku z wodą np. na noc, podobnie jak fasolę przed gotowaniem. Myślę, że na oko widać kiedy już są napęczniałe.
- Słoik przykrywamy gazą i mocujemy gumką recepturką lub sznureczkiem. Można też użyć plastikowej zakrętki pasującej do słoika, ale trzeba ją wcześniej podziurawić w wielu miejscach.
- Teraz przekręcamy słoik do góry dnem i odcedzamy wodę. Musi to być tak zrobione, aby w słoiku nasiona były wilgotne, a na dnie nie było resztek wody. Stojąca woda powoduje, że nasiona psują się. Z niektórych nasion szczególnie trudno jest odsączyć wodę i aby mieć pewność zostawiam słoik odwrócony dnem do góry na suszarce do naczyń.
W takich wilgotnych warunkach nasiona będą powoli kiełkować. Podobno na początek słoik powinien stanąć w ciemnym miejscu (warunki zbliżone do naturalnego kiełkowania). Ale i bez tego też wykiełkują, a zostawiając słoik w jakiejś szafce zdarza mi się o nim po prostu zapomnieć. Kiedy już nasiona zaczynają się rozwijać światło staje się niezbędne. Bez niego nasze kiełki po prostu nie zazielenią się.
Kiełki przepłukujemy co jeden-dwa dni świeżą wodą i odsączamy tak jak w punkcie 4. Gotowe przechowujemy w lodówce - w chłodzie już nie będą się więcej rozwijać.
Ja tą metodą kiełkuję:
- fasolkę mung lub inna drobną (najlepiej ekologiczną, gdyż taka zwykła ma dużo fasolek, które w ogóle nie chcą kiełkować. Potem trudno je oddzielić, a gdy jemy takie kiełki to jest uczucie jakby co i raz trafiać zębem na spory kamyk.)
- zieloną soczewicę (pomarańczowa się nie nadaje - jest to coś w stylu białej mąki czyli fasolka pozbawiona łuski nasiennej, aby łatwiej było ją gotować.);
- rzodkiewkę;
- lucernę;
- kozieradkę (używam tylko do sałatek – ma bardzo wyraźny smak).
Może coś jeszcze, ale w tej chwili nie pamiętam...
W ten prosty sposób, możemy mieć świeże kiełki nawet w ciągu jednej doby / dwóch dni. Najszybciej uzyskamy kiełki z nasion fasolki i soczewicy, gdyż nie musimy czekać na ich liście. A taka fasolka doskonale zastępuje groszek z puszki.
Nie wszystkie nasiona tą metodą da się kiełkować. Słonecznik na pewno się do tego nie nadaje, rzeżuchę wolę kiełkować tradycyjnie na wacie. Podobnie, tak jak pisałam w zagadce wielkanocnej, na spodeczku mam len czy rukolę.
Kto jeszcze nie próbował, to bardzo zachęcam do kiełkowania w słoikach.Dzięki temu przy niewielkim wysiłku przez okrągły rok można mieć dostęp do ekologicznej zieleniny.
Teraz, gdy wiosna nad ziemią szaleje od bzu* , a sklepy i stragany kuszą nas nowalijkami i młodymi warzywami, chcemy najeść się wreszcie „witamin”. Jednak kupowanie większości z tych produktów nie jest zbyt rozsądne. W przyrodzie trwa jeszcze przednówek, czyli czas wyjadania starych zapasów i czekania na nowe zbiory. Szczególnie uważajcie na młodą marchewkę. Nie zawiera ona prawie w ogóle karotenu, za to doskonale kumuluje azotany podawane do gleby w przemysłowym rolnictwie za pomocą sztucznych nawozów. Takie świeże pęczki małych marchewek wyglądają smakowicie ale nie dawajcie ich zwłaszcza małym dzieciom!
A świeże witaminy możecie teraz znaleźć m. in. w młodych liściach mniszka , pokrzywy czy krwawnika oraz właśnie w kiełkach. Ciekawa jestem, jakie Wy macie pomysły na zdrowe witaminki. U mnie w domu ostatnio króluje pokrzywa. W zeszłym roku wstawiłam jeden, zapożyczony przepis, a za chwilę przedstawię Wam już moje własne, wypróbowane pomysły.
* Nie wierzcie piechocie Bułata Okudżawy
Dodaj komentarz