Wylot na "zlot"
Co dwa lata w Holandii odbywają się, jak ja to nazywam, zloty Mercurian. Jest to spotkanie przedstawicieli Mercuriusa, którzy w kilkudziesięciu krajach świata oferują szkołom, uczniom i nauczycielom wspaniałe waldorfskie produkty. Osobiście jestem bardzo dumna i szczęśliwa, że mogę być w tym gronie i rozpowszechniać tym sposobem "waldorfskość" w Polsce.
Wiąże się to jednak z pewnymi niedogodnościami dla klientów w Polsce. W tym roku będę co prawda mieć już Myszkę-Pomocniczkę, która będzie mnie zastępować. Jednak bardziej skomplikowane zamówienia lub zapytania będą musiały poczekać na mój powrót czyli do 6 października 2014. Także sklep stacjonarny będzie miał w tym czasie przestój. Bardzo przepraszam za te utrudnienia, ale w zamian od poniedziałku ruszy już w normalnym wymiarze godzin (12.00-18.00), ponieważ udało mi się uruchomić wreszcie internet.
A wracając do naszych zlotów to trudno je nazwać typowymi, biznesowymi spotkaniami. Jest to przede wszystkim nawiązywanie osobistych relacji, poznawanie ludzi oraz różnych kultur. Co prawda na zjazdach dominuje Europa, ale przyjeżdżają też ludzie, z najdalszych zakątków świata: od Kanady po Filipiny, od Brazylii po Japonię. Oto mapa, na której Mercurius zaznacza swoje przedstawicielstwa na całym świecie.
Obserwowanie takiej różnorodności zebranej w jednym miejscu jest niezwykle fascynujące. Można wtedy zauważyć na przykład jak bardzo potrafią różnić się od siebie Chińczycy i Japończycy oraz jak różnymi językami się posługują.
Dla mnie największym zaskoczeniem było to, że podchodząc do stolika z polską flagą usłyszałam nagle "Dzień dobry!". Okazało się, że przedstawiciel z Filipin, pochodzący zresztą z Niemiec, bardzo lubi język polski i bywał często w Polsce u swoich waldorfskich przyjaciół. Może ktoś z Was go zna?
Oczywiście, "Dzień dobry" to każdy może się nauczyć mówić, ale on rozmawiał po polsku tak, że trudno było usłyszeć obcy akcent. Jak się okazało był kilka tygodni na intensywnym kursie polskiego, a potem to już tylko praktyka i dobre chęci. A niektórzy twierdzą, że polski to najtrudniejszy język świata ;)
W każdym razie czy to po polsku, czy po angielsku, czy po rosyjsku spotkania Mercurian są bardzo serdeczne, wręcz radosne. Może dlatego, że oprócz poważnych rozmów, mamy też warsztaty artystyczne, taneczne, muzyczne, poznajemy holenderskie kozy i amsterdamskie kanały.
O kozach już było, o Amsterdamie jeszcze kiedyś pewnie napiszę, a teraz chcę Wam pokazać, gdzie są szykowane i pakowane Wasze zamówienia. Najlepiej widać to z góry: regał przy regale, każdy produkt ma ustalone swoje miejsce. Wszystko jest przemyślane tak, aby z jednego miejsca można było zamówić kredki, woski, farby Stockmara, instrumenty muzyczne Choroi czy Auris, zeszyty, papier do malowania, filce, trykot do szycia i wiele innych rzeczy.
My mamy szczęście, gdyż z Holandii do Polski jest całkiem blisko - sama przesyłka trwa tylko 3 dni. Mogę więc składać zamówienia nawet co chwilę. Ale za oceany są wysyłane całe kontenery. Takie zaopatrzenie musi być bardzo dobrze przemyślane. Dodatkowo w gorących okresach trzeba tak zabezpieczyć towar, aby np. wosk czy kredki woskowe nie rozpłynęły się. A wszystko po to, aby Was, naszych klientów zadowolić :)
Na dzisiaj to wszystko, ale nie myślcie, że spoczęłam na laurach. Już niedługo będę miała dla Was niesamowitą niespodziankę. Coś dla małych i dużych. W sekrecie powiem Wam tylko, że to coś zupełnie nowego i jeszcze nieznanego w Polsce. Wyznaczamy nowe horyzonty, nowe możliwości, nowe pomysły. Zaglądajcie tu często... wkrótce pojawi się więcej informacji.
Do zobaczenie i usłyszenia po 6 października! Kinga
Dodaj komentarz